Naturalną konsekwencją zastosowania diety jest nadmierne wydalanie z organizmu wody. Dzieje się to za przyczyną tego, że ciało siłą rzeczy się oczyszcza. Woda usuwana jest wraz z moczem, kałem, dwutlenkiem węgla, także przez skórę, z czego zapewne nie zdajemy sobie sprawy. Najgorzej sprawa przedstawia się, jeżeli wydalany jest nie nadmiar, a właśnie „część właściwa, potrzebna” tegoż najważniejszego płynu, który zamiast na zewnątrz ustroju, powinien wypełniać go od środka.
I taki właśnie stan niemalże zawsze towarzyszy stosowaniu diety. Pozbywamy się wody, co przejawia się albo zawrotami głowy, albo jej przeszywającym, silnym bólem. W takiej sytuacji bardzo często wydaje nam się, że to głód. Że gdy coś zjemy, wszystkie dolegliwości przeminą. I w ten oto sposób ani nie pozbywamy się bólu, a na dodatek dostarczamy sobie kolejnych, niepotrzebnych kalorii. Szczególnie „niebezpieczna” jest pod tym względem dieta 1000 kcal. Ileż to osób popada w nadmierną euforię, gdy już w pierwszym tygodniu ich waga spada średnio o 3-4 kilogramy. Wydaje im się, że są tacy rewelacyjni, bo spalili sam tłuszcz. Nic bardziej mylnego, gdyż tak naprawdę w głównej mierze pozbyli się właśnie wody. To w gruncie rzeczy dalej doprowadza ich do stanów ciągłego uczucia znużenia, rozdrażnienia i ogólnej niechęci do wszystkiego, co dzieje się dokoła.
Jeśli dieta odchudzająca czy głodówka zdrowotna tak bardzo „uszczuplają” nasz organizm o niezbędne dla niego ilości wody, oznacza to, że należy w jakiś inny sposób owe braki uzupełniać. Tak, aby ciągle występowała równowaga gospodarki wewnątrzustrojowej. Nieodzownym zatem elementem każdej takiej kuracji jest systematyczne dostarczanie sobie płynów, najlepiej pod postacią czystej wody mineralnej, naturalnych soków lub ziołowych herbatek. Nigdy – słodkich oranżadek, coli i innych gazowanych napojów.
Woda zatem jest elementem obligatoryjnym, niezbędnym. Nie da się bowiem bez niej żyć – musi „wypełniać” wnętrze ludzkiego organizmu. Ale, jak się okazuje, jej lecznicze i zbawienne działanie nie następuje wyłącznie poprzez drogę pokarmową. Wodą można również leczyć „z zewnątrz” i stworzono w tym celu liczne zabiegi z jej zastosowaniem. Taki rodzaj kuracji nazywa się wodolecznictwem lub hydroterapią. Jej twórcą, a zarazem głównym propagatorem jest ksiądz Sebastian Kneipp, żyjący w XIX wieku. Jak udowodniono, za jej pomocą można złagodzić wiele dolegliwości, również tych związanych bezpośrednio z procesem odchudzania, a także po prostu tych występujących przy nadwadze bądź też otyłości.
Bardzo pozytywny wpływ ma hydroterapia również na układ krążenia oraz mięśniowy. W zależności od tego, czy wybieramy zabieg z wykorzystaniem wody zimnej lub ciepłej – jesteśmy w stanie zaktywizować oba te układy oraz wszystkie wchodzące w ich skład narządy. W pierwszym przypadku, a więc gdy polewamy ciało wodą zimną, powodujemy niejako, że wszystkie naczynia krwionośne tuż pod skórą ulegają zwężeniu, a mięśnie napinają się. W efekcie takiego działania wytwarza się hormon o nazwie kortyzol, który ma za zadanie łagodzić wszelakie bóle i stany zapalne. Woda ciepła ma natomiast zupełnie inne, odmienne wręcz zastosowanie – dzięki niej tętnice się rozszerzają, a mięśnie rozluźniają, człowiek czuje wówczas tak miłe przecież odprężenie. Znając już tak pozytywne działanie obu tych rodzajów, okazuje się, że najlepsze rezultaty przynosi ich wzajemne łączenie. Dzięki temu wzmacnia się układ odpornościowy, polepsza praca serce i cały układ krążenia. Ponadto poprawia się przemiana materii, czyli usuwanie szkodliwych substancji, a w dalszej tego konsekwencji – również szybsze spalanie kalorii, a więc chudnięcie.
Pierwszym z takich zabiegów, które śmiało można zastosować we własnym domu, to tzw. brodzenie w wannie, polegające na wypełnieniu wanny zimną wodą do takiego poziomu, aby dosięgała ona naszych kolan. Dalej przez sześćdziesiąt sekund powinno się ruszać nogami, podnosząc je i opuszczając. Tak przeprowadzona terapia pozwala się lepiej zahartować i pobudzić metabolizm.
Kolejnym sposobem jest tradycyjnie popularne polewanie. Prawdopodobnie nie ma potrzeby większego objaśniania tutaj, na czym ono polega, gdyż wszyscy ci, którzy korzystają na co dzień z prysznica, mają zapewne pojęcie, o czym mowa. Ważne natomiast, jak powinno się taką czynność prawidłowo wykonywać, aby osiągnąć zamierzony efekt. Otóż, nie jest wskazane, aby trwała ona dłużej niż dwie minuty – w przypadku chłodnej lub zimnej wody – im ta woda jest zimniejsza, tym zabieg trzeba wcześniej przerwać, a już niezwłocznie w momencie, gdy skóra stanie się czerwona, a my sami dostaniemy dreszcze na ciele. Polewanie należy rozpocząć w dolnych partiach ciała, a więc w okolicach stóp oraz pięt, kończąc na klatce piersiowej, a więc w okolicy serca. Wężyk nie powinien być zbyt szeroki, gdyż niewskazane, by wylatująca z niego woda miała zbyt wysokie ciśnienie, gdyż wówczas nie jest w stanie rozlać się swobodnie, równo po całym ciele.
Ci, którym taka metoda lecznicza absolutnie nie odpowiada, mogą zastosować coś znacznie łatwiejszego i łagodniejszego. Otóż, mowa teraz o czymś takim, jak nacieranie. Nie chodzi w nim bowiem o to, by zimną wodę wylewać bezpośrednio na skórę, a przenieść ją… pośrednio, za pomocą specjalnej myjki, którą powinno się uprzednio zanurzyć dobrze w zimnej wodzie. Tak nasiąkniętą dopiero przenieść na ciało. Ponieważ człowiek rano zwykle jest jeszcze „rozgrzany”, dlatego właśnie wtedy zabieg ten ma najbardziej dobroczynne działanie na ogólną jego kondycję. Nacieranie należy rozpocząć od grzbietu prawej dłoni przez zewnętrzną część prawego ramienia, wewnętrzną część prawego ramienia, powracając do grzbietu prawej dłoni. Po tym należy kilkoma ruchami natrzeć całą górną część ciała pamiętając wciąż o tym, by zaczynać od prawej jego strony. Zupełnie na końcu naciera się lewą rękę. Za nacieranie powinny zabrać się w szczególności te osoby, które są stosunkowo słabe i mało odporne na zmiany termalne.
Ci, którzy nie posiadają możliwości skorzystania z prysznica, a więc także i z polewania, muszą brać kąpiele. I to są właśnie najbardziej popularne metody hydroterapii, które śmiało można wykonywać w domu. Oprócz kąpieli całkowitych wyróżnia się także tzw. półkąpiele oraz kąpiele częściowe, np. w pozycji nasiadowej lub samych, poszczególnych partii ciała (np. stóp). Kąpiele naturalnie wspomagają działanie diety, a są przyjemne o tyle, że pozwalają się odprężyć i zrelaksować, a wedle zachcianek również rozkoszować cudownymi zapachami różnorodnych olejków eterycznych.
Naprzemienne natryski to nic innego, jak polewanie ciała wodą na przemian zimną oraz letnią (niezbyt gorącą), kończąc zawsze na tej drugiej – średnio po 10 sekund na każdy rodzaj. Taki zabieg pobudza układ krążenia, metabolizm oraz naturalnie wzmacnia odporność, hartując nasze ciało.
Zimne okłady natomiast nakładać się powinno na łydki – dwie warstwy ręczników: jeden umoczony w wodzie zimnej, drugi suchy. Taki rodzaj terapii pozwala pozbyć się z organizmu toksyn.
OPRACOWANIE: Marta Akuszewska